wtorek, 4 marca 2008

Niewidomy od urodzenia

Ostatnio słuchałem wielu konferencji ojca Augustyna Pelanowskiego. Jego niezwykła metoda interpretacji Pisma Świętego zainspirowała mnie do głębszego przyglądnięcia się niedzielnej Ewangelii. I faktycznie – na wiele rzeczy Pan Bóg otworzył mi oczy dzięki opowieści o niewidomym od urodzenia.
Należy zacząć od tego, że w Piśmie Świętym nic nie jest przypadkowe: żadne słowo, pytanie, stwierdzenie. Czasami nawet brak jakiegoś słowa, niedopowiedzenie sprawia, że głębiej możemy wniknąć w sens tekstu. Ewangelia Janowa jest jednym z najbardziej jaskrawych przykładów takiej ważkości słów. Powstała najpóźniej, jest najbardziej teologiczna, język w niej użyty jest najpiękniejszy ale też najbardziej tajemniczy. Jednym słowem Jan zawarł głęboką treść w każdym słowie swojej Ewangelii.

Jezus splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: «Idź, obmyj się w sadzawce Siloam» ‑ co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. (J 9,6-7)

Ciekawe, że Jezus, dla którego uzdrowienie na odległość czy w tłumie nie stanowiło większego problemu tutaj stosuje tak karkołomne i powiedzielibyśmy dzisiaj niehigieniczne praktyki. Wniosek jest prosty: chce nam coś przez to powiedzieć. Jezus splunął i zaczął grzebać w swojej ślinie, potem nałożył swoją ślinę zmieszaną z prochem ziemi na oczy niewidomego. Totalny brak estetyki. Można by się nawet wzdrygnąć na taki widok. Że też nikt nie zaprotestował. A jednak. Błoto nałożone na oczy. Brud, nieprawość, grzech – zanim wejdzie się w światłość, trzeba zobaczyć grzech. „Grzech mój jest zawsze przede mną” (Ps 51). Fizycznie, namacalnie, dotykalnie. Tak blisko oczu, że nie można go nie widzieć. Pierwszy etap uzdrowienia. Pierwszy szczegół.
Drugi szczegół. Sadzawka Siloam, to znaczy „Posłany”. Cóż to za nazwa dla sadzawki? Chyba nikt nie wpadłby na to, żeby nazwać jakiś zbiornik wodny w ten sposób. Owszem, Solina, Śniardwy, Hańcza. Ale Posłany? Dla mnie wyjaśnienie jest proste. Ludzie pytają: dlaczego muszę się spowiadać? czy Jezus nie mógłby odpuścić mi grzechy bez pośrednictwa drugiego człowieka? Owszem, mógłby. Tak samo jak mógłby otworzyć oczy bez błota i sadzawki. Ale tego nie robi. Każe iść do tego, który jest posłany. Posłany do tego, aby odpuszczać grzechy. Przy czym ciekawe jest też określenie natury tego Posłanego. Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Woda w sadzawce nie było szczególnie czysta, ożywcza, smaczna. Przynajmniej Ewangelia nic o tym nie mówi. Jej tajemnica tkwiła w tym, że była Posłanym – Siloam. Wybranym przez Boga. Że Jezus wybrał właśnie tę sadzawkę spośród tysięcy innych, po ludzku może takich samych, albo nawet lepszych sadzawek do realizacji swojej misji uzdrowienia niewidomego.
Trzeci szczegół. Świadectwo wiary uzdrowionego. On wie, że to Jezus go uzdrowił, nie błoto i nie sadzawka. A jednak aż trzykrotnie Ewangelia podaje historię jego uzdrowienia: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę” (J 9,15). Po co? Wystarczyło przecież napisać: „Opowiedział im, jak został uzdrowiony”. Przypadek? Przypadki występują wyłącznie w gramatyce. A jeśli coś jest szczególnie ważne i warte zapamiętania, to się to powtarza. Taktyka stara jak świat i wciąż aktualna (patrz: reklamy telewizyjne).
I na koniec krótka refleksja. Często proszę Jezusa, żeby otworzył mi oczy, żeby prowadził mnie drogą swojej światłości. A jednocześnie tak bardzo nie podoba mi się to nakładanie błota na oczy...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

błoto brudzi, wtedy trzeba się umyć co często jest równie trudne co zobaczenie tego błota. ale trzeba je jak najszybciej zmyć aby nie zaschło bo wtedy będzie trudniej je zmyć

sylwia pisze...

hmm...