piątek, 28 grudnia 2012

Czego oni się boją?

To kolejny dowód na to, że choć czasy się zmieniają ludzkie postawy i motywacje są takie same.
Faraon bał się, że jego naród nie wytrzyma ekspansji Izraelitów. Przestraszył się narodu niewolników, pariasów. Przestraszył się niemowląt rodzących się w cieniu niewolniczych chałup lub pod gorącym niebem Egiptu. Jego decyzja jest oznaką wybitnej słabości. Jego wrogiem stały się... niemowlęta. Na katów wyznaczył położne. Jak czytamy w Księdze Wyjścia, także i one ukazują słabość władcy, gdyż bez lęku lekceważą królewski nakaz. Historia zapamiętała ich imiona. Szifra i Pua. Ciekawe, że ta sama księga nie podaje imienia lękliwego monarchy. Do historii przeszedł jako przegrany. Zwyciężył go niemowlak wyjęty spod bezwzględnego prawa.
Wiele lat później inny król przyjął tę samą taktykę. Ten był jeszcze bardziej zalękniony. Nie bał się ekspansji narodu, bał się konkretnego Dziecka. Tradycja mówi, że w obawie przed utratą władzy pozabijał własnych synów. Jego lęk przypomina matnię. Herod wyciąga wnioski z historii faraona. Wysyła siepaczy, którzy wypełniają wolę władcy. Herod  boi się tak bardzo, że sam nie chce oglądać swoich ofiar. Posługuje się mieczami swoich żołnierzy. W nierównej walce giną bezbronne dzieci. Ale to nie one są ofiarami. Wiemy, co stało się z przestraszonym królem.
Czy dzisiaj jest inaczej? Poniekąd tak. Choć dzieci nadal są dla wielu wrogami, nadal dla wielu jawią się jako zagrożenie, to dzisiejszy człowiek nie chce nawet dopuścić do swojej świadomości myśli o popełnianej zbrodni. Faraon i Herod wiedzieli, że są mordercami. Dzisiejszy człowiek boi się bardziej niż oni. Boi się nawet własnego sumienia, dlatego woli się okłamywać stosując swoistą nowomowę. Nie ma już Nilu, w którym tonęły niemowlęta, nie słychać szczęku miecza śmiercionośnej armii. Wszystko jest takie sterylne, ciche. Ale lęk nadal jest ten sam.
Ciekawe, że obaj, faraon i Herod - byli w błędzie. Ani Izraelici nie chcieli zdominować swoich egipskich panów, ani Jezus nie chciał zasiąść na tronie Heroda. Obaj się mylili. Ich lęk, jak to zwykle z lękiem bywa, był zupełnie bezpodstawny. Jak potoczyłaby się ich historia, gdyby byli otwarci na prawdę, gdyby wyzwolili się ze swojego lęku? Może umieraliby szczęśliwi, otoczeni miłością i uznaniem poddanych, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku? Woleli jednak poddać się lękowi, bo tak było łatwiej. A może nie widzieli innego rozwiązania. Nie chcieli otworzyć się na łaskę Boga, nie chcieli Mu zaufać. Zostali w zamkniętym kręgu swoich obaw i swojego zapętlenia.