środa, 30 stycznia 2008

Czas

Jest jedną z tych rzeczywistości, o której mówi się, że na co dzień wiesz, czym jest, ale gdy cię ktoś o nią zapyta, nie potrafisz odpowiedzieć. Nie czas i miejsce, by zajmować się filozoficzną czy teologiczną koncepcją czasu. Ostatnio jednak mam dziwne wrażenie, że czas przyspiesza. Albo może inaczej - manifestuje swoją obecność, kiedy zazwyczaj niezauważany przybliża niespodziewanie ważne chwile, chwile, na które się od dawna czekało. To przyspieszenie jest chyba typowe na szóstym roku seminaryjnej formacji. Wkrótce ostatni egzamin, potem magisterium, za chwilę wyjazd na praktykę wielkopostną do jakiejś parafii... A do święceń nieco ponad trzy miesiące...
"Czasami" siadam i myślę, co dalej. Wiele spraw widać dzisiaj w jaśniejszym świetle. Nie brak jednak niewiadomych. One też są potrzebne. Bez nich niemożliwa byłaby ufność.
Jest też coś, co sprawia, że ten "czas" jest "czasem" błogosławionym. To jakiś dziwny, wewnętrzny spokój, pomimo całej wielości i wagi wydarzeń. I w tym spokoju jest chyba Istota. Sens. On sam.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

na pewno błogosławiony. inaczej nie miałby takiej oryginalności :) czasem też mi sie wydaje że dzień dużo szybciej leci, za szybko. pozdrawiam :]

Anonimowy pisze...

oby kazdy czas wydawał Ci się czasem błogosławionym. nawet ten trudny. bardzo trudny.