środa, 12 grudnia 2007

Zmęczenie ducha

Zmęczenie duchowe to stan pewnego zniechęcenia. Pojawia się wtedy, gdy mimo wielkich wysiłków podjętych w pracy nad sobą, budowaniu swojej duchowości, życia modlitwy, swojej relacji z Chrystusem odnosimy wrażenie, że tak naprawdę niewiele się zmienia. Wciąż dokuczają nam te same wady, wciąż spowiadamy się z tych samych grzechów, nadal nasza modlitwa jest wielkim trudem, na który niechętnie się zdobywamy. Pojawia się brak nadziei na jakąkolwiek poprawę, zniechęcenie czy nawet jakiś kryzys.

Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. On jest tym, który dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego, jak czytamy w proroctwie Izajasza. Ale jednocześnie Jezus dodaje: „Weźmijcie moje jarzmo na siebie”. Widać w tych słowach wielką szczerość i zarazem szacunek, z jakimi Jezus podchodzi do nas, swoich uczniów. On nie mami nas perspektywą życia wygodnego, pozbawionego trudu i wyrzeczeń. Mówi wprost o jarzmie, a więc o trudzie, jaki musi podjąć każdy człowiek chcąc trwać w Jego szkole. Jarzmo Jezusa jest jednak wyjątkowe: jest słodkie. Użyte tu greckie słowo znaczy dosłownie: „dobrze przymierzone”. W Palestynie jarzmo dla wołu robiono z drewna. W celu wykonania jarzma dokonywano najpierw przymiarki. Następnie strugano jarzmo, wkładano je na barki wołu i próbowano. Starano się, by takie jarzmo dobrze pasowało do karku, aby nie uwierało zwierzęcia.

Jarzmo, które nakłada na nas Jezus jest doskonale dopasowane, ponieważ uwzględnia nasze możliwości. On ma dla każdego z nas zadanie, przymierzone do naszych sił. Mówi: „Moje brzemię jest lekkie”. Nie oznacza to, że brzemię łatwo będzie dźwigać, lecz że jest nałożone na nas z miłością, a zatem, że ma się je dźwigać z miłością, a miłość sprawia, że największy ciężar staje się lekkim. Jeśli pamiętamy o miłości Bożej, jeśli uważamy, że naszym brzemieniem jest miłować Boga i bliźnich, wtedy brzemię to staje się lekkie. Pewien człowiek spotkał małego chłopca, który dźwigał na ramionach jeszcze mniejszego, chromego. „Dźwigasz wielki ciężar – powiedział do chłopca. To nie jest ciężar – brzmiała odpowiedź – to mój brat”. Brzemię, które złożono na nas z miłością i które dźwigamy z miłością, jest zawsze lekkie.

Dobiegamy powoli do połowy Adwentu. Może warto zadać sobie pytanie: czy zdążyłem się już zmęczyć moim przygotowaniem do dobrego przeżycia tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia? Czy zdarzyło mi się zniechęcić moim adwentowym postanowieniem? Czy w mojej modlitwie, w mojej pracy i we wszystkim, cokolwiek robię przewija się motyw oczekiwania na przyjście Pana?

Niech Maryja, którą w Adwencie czcimy szczególnie jako Gwiazdę Nadziei wyprosi nam siłę do tego, abyśmy codziennie na nowo zakładali na szyję jarzmo Jezusowej miłości. Niech sprawi, abyśmy zawsze wtedy, gdy po ludzku będzie naprawdę ciężko nie szukali pokrzepienia poza Jezusem. Niech w końcu doprowadzi nas do spotkania z Nim w wieczności, gdzie nie będzie zmęczenia, brzemienia i jarzma.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jezu popraw mi moje jarzmo gdy będę chciał je zrzucić

Anonimowy pisze...

hm....to zmęczenie duchowe czasami bywa uciążliwe i czasem trudno je z siebie "strzepnąć"