piątek, 20 czerwca 2008

Poślij robotników...

Wczoraj uczestniczyłem w bardzo wzruszającej uroczystości - wprowadzenia kilku młodych chłopców do posługi ministranta i lektora. Każdy z nich długo przygotowywał się do tego dnia. Pewnie marzył o tym, żeby kiedyś stanąć przy ołtarzu w ministranckim kołnierzyku czy lektorskiej albie. Niby takie małe rzeczy, a jednak ci młodzi bardzo przeżywali ten moment. Na ich twarzach wypisane było wielkie przejęcie powagą chwili. Odświętnie ubrani, z charakterystycznym błyskiem w oku, przechodzącym niekiedy w łzę wzruszenia i... radości. Rodzice z nie mniejszym przejęciem próbowali zatrzymać tę chwilę błyskiem fotograficznego flesza, cały czas z dumą patrzyli na swoich synów.
Patrzyłem i ja. Patrzyłem, z pewnym trudem odgrzebując w pamięci dzień, w którym ten sam Ksiądz Proboszcz nałożył na moje ramiona ministrancki kołnierzyk, a potem przyodział w białą albę. Pomyślałem sobie wtedy, jak wiele pracy i czasu potrzeba, aby ziarno powołania rzucone na glebę młodego serca mogło zakiełkować i wzrosnąć, jak wielu ludzi: rodziców, kapłanów, przyjaciół towarzyszy temu żmudnemu i niełatwemu procesowi wzrostu powołania. Czy do któregoś z tych młodych chłopców powie kiedyś Pan: "Pójdź za Mną!" i czy któryś z nich stanie kiedyś na moim miejscu wzruszając się w podobny sposób widokiem swoich młodszych kolegów.
Świat biegnie w ślepym pędzie, lata mijają, ale pewne rzeczy pozostają niezmienne. Miejsca pozostają te same, choć zmieniają się osoby, które je zajmują.
Jest taki niepisany zwyczaj, że nowowyświęcony ksiądz modli się o powołania ze swojej rodzinnej parafii przynajmniej do momentu, kiedy jego młodszy rodak zapuka do seminaryjnej furty. Moja modlitwa zatem trwa.
Drodzy Młodzi Przyjaciele! Idźcie przez całe swoje życie drogą zbawienia, tą drogą, którą przygotował dla was Pan.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ohhhhhhh kiedy to było :)

Anonimowy pisze...

pamiętam jak dziś :) to był 01.10.1999. kilka dni wcześniej mama się mnie zapytała czy nie chciałbym służyć ja sie zastanowiłem a w kilka dni później (właśnie 01.10) kuzyn wziął mnie do zakrystii i tak zacząłem służyć Panu Bogu przy ołtarzu jako ministrant :) 4 lata później jako lektor, a co dalej zobaczymy :)