Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. (Mk 10,28-30)
Każdy powołany doświadcza w mniejszym lub większym stopniu tego opuszczania, o którym mówi św. Piotr. Dokonuje się to stopniowo. Nie od razu. Bo też nie jest wcale takie proste. Z czasem człowiek uczy się opuszczać swoich. Staje się to tym mniej bolesne, im bardziej skoncentruje się na Jezusie i Ewangelii. Oczywiście, opuszczenie swoich nie oznacza jakiejś amnezji, bo ta byłaby niewdzięcznością. Chodzi tu raczej o oddawanie tych, spośród których się wyszło Temu, za którym się poszło. Ale nie o opuszczaniu chciałbym dzisiaj napisać.
Ostatnio szczególnie mocno doświadczam pierwszej części Jezusowej obietnicy. Ilu ludzi, ilu wspaniałych, pięknych, cudownych ludzi otacza mnie swoją obecnością i pamięcią właśnie dlatego, że postanowiłem opuścić swoich. Gdyby nie to, wielu z nich bym nie spotkał.
Domy. Rodziny, które cieszą się nawet krótkimi odwiedzinami. Które otwierają nie tylko drzwi swoich mieszkań, ale też swoje serca, by przyjąć, porozmawiać, wytworzyć więź.
Bracia. Starsi i młodsi. Rodzeństwo, którego tak namacalnie nigdy nie miałem. Oddani, ufni, otoczeni modlitwą i proszący Boga w mojej intencji.
Matki. Te wszystkie starsze panie, które witają mnie w kościele uśmiechem, życzliwym spojrzeniem. Które nieustannie zapewniają o swojej modlitwie. Wierzę im. Czasem mówią nawet, że modlą się za mnie więcej niż za swoje własne dzieci. Jedna z nich, od wielu lat poruszająca się o kulach oznajmiła mi kiedyś, że właśnie wróciła z pieszej pielgrzymki na Kalwarię Pacławską. Kiedy patrzyłem na nią z podziwem ona powiedziała: "Szłam w Twojej intencji".
Dzieci. A może na razie tylko młodsi bracia. Tak wyraźnie dani przez Bożą dobroć. Niezwykłe sytuacje, chwile, które mocno zapisują się w pamięci wywołując niewidzialną, ale potężną więź. To wszyscy ci, na których drodze postawił mnie w pewnym momencie ich życia Pan. Często był to moment bardzo ważny. Zazwyczaj bez mojego zamiaru, zabiegań, starań, by jak najlepiej wyszło.
Pozostaje tylko pomyśleć, co czeka na nas w czasie przyszłym, skoro już teraz dano nam tyle szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz