sobota, 17 stycznia 2009

Kolęda


W ubiegły wtorek zakończyliśmy wizytę duszpasterską w naszej parafii. Nie chciałbym w tym miejscu snuć refleksji na temat kolędy, czy jak kto woli - wizyty duszpasterskiej. Chciałem podzielić się moimi wrażeniami.
To ciekawe, że w naszej polskiej tradycji czas, w którym Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas jest także czasem, kiedy duchowni wychodzą ze swoich plebanii i pragnę zagościć, na krótką chwilę zamieszkać w domach swoich parafian, żeby zobaczyć, czym oni tak naprawdę żyją, jak im się powodzi, jakie mają radości i troski.
Taka wizyta niesie ze sobą cały szereg doświadczeń. Jak to jest chodzić po kolędzie? Powiedzmy, że różnie. Są domy, w których czuje się jakieś zakłopotanie, gdzie ludzie boją się otworzyć, nie są jeszcze gotowi, żeby szczerze rozmawiać o tym, co ich boli. Są takie, w których porusza się problemy ogólnoreligijne, z pogranicza polityki i gospodarki. Są domy, w których słucha się o problemach z pracą, bądź przeciwnie - o sukcesach zawodowych, o dobrych i złych szkołach, uczelniach, itd. itp. Ale są też takie domy, w których chciałoby się jeszcze zostać. Są ludzie, do których kapłan przychodzi po to, by umocnić ich wiarę, ale są też takie, w których to wiara kapłana znajduje umocnienie. Pozwólcie, że opowiem o kilku wizytach, które najbardziej utkwiły w mojej pamięci.
W pewnym domu mieszka młode małżeństwo z półtoraroczną córeczką. Kiedy tylko zapytałem o dziewczynkę, usłyszałem niesamowitą wręcz opowieść o cudownym działaniu Boga i zawierzeniu człowieka. Nie wiem, na ile mogę upubliczniać to wyznanie. Niech wystarczy to, że stał się cud. Skomplikowana choroba ustąpiła w jednym momencie. A matka dziecka odnalazła ściany kościoła ze snu w jasnogórskiej kaplicy, w której nigdy wcześniej nie była. Niesamowite. Tak jakby się czuło zapach przechodzącego obok Boga.
Inny dom. Dom najstarszego mieszkańca naszej wioski. 95 lat życia i częste, w porze letniej praktycznie codzienne wędrówki do kościoła. Pewnie ze 2 kilometry w jedną stronę. Radość życia i optymizm. I to po życiu pełnym trudu i pracy. A mówią, że starość się Panu Bogu nie udała.
Kolęda jest dla mnie ważnym doświadczeniem, szczególnie ze względu na moją posługę w szkole. Miałem okazję zobaczyć rodziny moich uczniów, miejsca, w których mieszkają. Teraz pewne rzeczy lepiej rozumiem. Czasami dziękuję Bogu, że wcześniej ugryzłem się w język, by czegoś nie powiedzieć, nie urazić.
Kolęda jest też pewną próbą. Próbą siły. Zdarzało się spotkać z pytaniem: "Dlaczego tak szybko?", ale człowiek jest tylko człowiekiem. I niestety życie na pełnych obrotach 15 godzin na dobę jest mocno wyczerpujące. Ale i ludzie inaczej widzą swojego księdza, którego znają już nie tylko z ambony czy konfesjonału, ale też z tego, że lubi czekoladowe ciastka i czasem się przeziębia.
I chociaż nie ukrywam radości z faktu, że kolęda już za nami, to jednak dziękuję Bogu za ten czas spotykania Go w drugim człowieku.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wielu bardzo się boi wizyty księdza w swoim domu. Niby wierzący, ale księdza nie przyjmują... a czy nie jest tak, że kapłan ma głosić podczas wizyt duszpasterskich Słowo Boże, tudzież nieść Chrystusa? Czyli to tak jakby, w pewnym sensie, Jezus wkraczał w progi naszego domu...?

Czytałam niedawno blogi różnych ludzi i ich opinie na temat kolędy. Aż po prostu momentami płakać się chce...

Bardzo ciekawy blog!
Pozdrawiam! :-)

Anonimowy pisze...

Wiele ludzi ma dużo rzeczy do ukrycia przed kapłanem podczas wizyty. Boją się że: "o to zapyta", "że zwróci na to uwagę" i że "będzie wstyd"... A przecież moim zdaniem kapłan nie przychodzi do naszego domu po to by nas zawstydzać, ale po to by odbyć rozmowę, poradzić ze szczerego serca.

PS. bardzo ciekawy blog. Chce się czytać. Pozdrowienia :)

Kurczak paliwozerny pisze...

moje doświadczenie kolędy, bo też pewne mam, jest takie, że ludzie na ogół są otwarci, potrafią stworzyć rodzinną atmosferę bywają domy z których się nie chce wychodzić

Anonimowy pisze...

ja mogę zobaczyć kolędę z tej drugiej strony gdyż jako ministrant prowadzę księdza do domu, widać u ludzi różne reakcje czekając na księdza, zaskoczenie, niezadowolenie ale i wielką radość. Jednak wizyta w każdym domu daje jakieś ważne doświadczenie.
Pozdrawiam, raduj się w Panu :D

ksJaCo pisze...

Wszystko pięknie, ładnie, ale ten kot na kolanach:( Ech, co to, to nieeee....
Pzdr!

afro pisze...

..ech, ciekawe jak w moim domu czują sie ksieza na koledzie?? ;-)
zawsze mile wspominam koledę.. jakoś tym wpisem obudził Ks we mnie wspomnienia .. zimy :-)