niedziela, 3 sierpnia 2008

Cudotwórcza ufność

"Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.
A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: „Miejsce tu jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności”.
Lecz Jezus im odpowiedział: "Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść." (Mt 14, 13nn)

Ewangelia o rozmnożeniu chleba. Kiedy czytamy ten fragment Mateuszowej Dobrej Nowiny nasuwa się nam automatycznie odniesienie do Eucharystii. Ale może warto zatrzymać się trochę dłużej nad kilkoma sformułowaniami użytymi przez Ewangelistę.
Jezus oddalił się na miejsce pustynne. Wiemy, że robił to dość często. Można powiedzieć, że niejako oddalił się z niebezpiecznego dlań terenu. Po śmierci Jana był pierwszą osobą, która mogła podzielić los Proroka znad Jordanu. A przecież jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Jeszcze nie czas. Zatem Jezus wyruszył na pustynię, by zniknąć z pola widzenia swoich prześladowców, by znów stanąć bliżej Ojca, by móc rozmawiać tylko z Nim, by może trochę odpocząć od tłumu. I to Jezusowe wyjście na pustynię nas specjalnie nie dziwi.
Jednak nie tylko Jezus wyszedł na pustynię. Wyszli także inni, tysiące ludzi, bez opamiętania, bez zapasów koniecznych do przeżycia na pustkowiu, bez żadnych przygotowań. Wyszli, by znaleźć Jezusa, by móc nadal słuchać Jego nauki, by odnaleźć uzdrowienie. Przecież nie liczyli na cud, który się dokonał, a żadna pobliska wioska nie mogłaby wykarmić takiej rzeszy, co starali się naiwnie sugerować uczniowie. Wyszli pełni ufności. Ufności, która przekracza nawet podstawowe wymogi ludzkiej natury. Ufności w to, że Jezus nie da im zginąć.
I drugie sformułowanie, które szczególnie mocno uderza w dzisiejszej Ewangelii. "Zlitował się nad nimi". Jezus lituje się nad ludźmi, którzy Mu ufają, którzy powierzają się Jego dobroci. Rezygnuje ze swej samotności, odpoczynku i robi wszystko, czego od Niego oczekują. Mało. Robi znacznie więcej, niż kiedykolwiek mogli przypuszczać. Wszyscy zostali uzdrowieni, pokrzepieni słowem i nakarmieni do syta, co w tamtych czasach wśród żydowskiej biedoty należało do rzadkości.
Ostatnie zdanie, które chcę w tym miejscu przywołać. Słowo Jezusa skierowane do uczniów: "Wy dajcie im jeść". Jezus łamie chleb, który podczas łamania się pomnaża i daje uczniom. Uczniowie zaś tłumom. Może robi tak, żeby przyśpieszyć akcję. A może ten gest ma jakieś głębsze znaczenie? Zastanawiam się nad tym od akolitatu, od czasu, kiedy po raz pierwszy w życiu stanąłem przed ludźmi trzymając w drżących dłoniach puszkę z Ciałem Pańskim. Uczestniczę w tym wielkim wydarzeniu zawsze ilekroć rozdaję Komunię świętą. On mi daje Chleb, abym ja dawał Go ludziom. Niesamowite wydarzenie wiary. Wydarzenie, które każe uklęknąć i zawołać do Jezusa, jak niegdyś uczniowie: "Panie, przymnóż nam wiary!"

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie samym chlebem żyje człowiek,
lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.

Anonimowy pisze...

Panie przymnóż mi wiary...!

Anonimowy pisze...

Jako przeciwniczka blogów przeglądam je rzadko. Tutaj trafiłam z czystej ciekawości, klikając w link na forum oazy.
A to dlatego, że jest ksiądz z diecezji przemyskiej. :)
Często tam bywam, chociaż sama jestem z Pomorza...
I w sumie to chciałabym tylko powiedzieć/napisać, że bardzo mi się podoba to, co ksiądz tutaj piszę.
Dodaję do ulubionych i zamierzam przeczytać wszystkie notatki przy chwili wolnego czasu.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
Z Bogiem!
:)

SZEMkel pisze...

Możesz mi wierzyć, albo nie, ale też jestem przeciwnikiem blogów ;P

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Ksiądz przeciwnikiem blogów? Hahaha! Ale ksiadz wie, że ja uwielbiam czytać tego księdza bloga. Więc niech ks częsciej pisze.. ania.