
Znak. Jakieś niezwykłe wydarzenie. Rzeczywistość, którą interpretujemy jednoznacznie jako objawienie się Bożej istoty, jako ingerencję Boga w sprawy tego świata. Różne są znaki. Mogą być bardziej lub mniej spektakularne. Jedne są przez wieki uznawane za cud, zjawisko, które nie mieści się w ramach żadnej ludzkiej nauki. Cudowne uzdrowienia, pojawienia się postaci świętych. Ale są też inne znaki. Takie, które pozostają czytelne jedyne dla tego, do kogo są kierowane. Czasem jest to całkiem zwyczajne wydarzenie, dla innych może nawet niezauważalne, ale dla tej jednej osoby, adresata znaku, jest to coś, co na dobre zmienia sposób patrzenia na rzeczywistość z całym impetem wdzierając się w świadomość. Takim znakiem może być usłyszane słowo, przeczytany fragment Pisma Świętego, czyjaś obecność lub tak zwany niespodziewany zbieg okoliczności. To wszystko są znaki.
Trzeba powiedzieć, że jedni ludzie spotykają w swoim życiu wiele znaków, inni nie mają ich wcale. Czy tak jest na pewno? Chyba nie. Wiele zależy od naszej wrażliwości. Człowiek, który ma uszy zamknięte na Boże wołanie, nigdy nic nie usłyszy. Bo Bóg przemawia w ciszy łagodnego powiewu. I trzeba mieć ciszę w sercu, żeby nie przegapić przechodzącego obok Boga. I chyba tak należy rozumieć słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Bóg daje znaki, ale nie takie, jakich oczekuje człowiek. Bóg jest większy od nas wszystkich i to od Niego zależy, jaki będzie znak. Problemem faryzeuszów nie było poszukiwanie znaku, ale niewiara, która sprawiła, że nie dostrzegli największego znaku, jaki Bóg kiedykolwiek dał człowiekowi - Jezusa Chrystusa, Bożego Syna. Czy można prosić Boga o znak, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma się pewności co do obranej drogi życia, kiedy nie wie się, czy to, co się aktualnie robi jest słuszne, zgodne z Bożym zamysłem miłości? Myślę, że tak. Ale wtedy to żądanie znaku jest zgoła inne od żądania faryzeuszów. Bo jest pełne wiary w Bożą dobroć, w Bożą opiekę. Faryzeusze otrzymali znak Jonasza. Ale woleli uciec się do podłego kłamstwa i przekupić strażników grobu, by ci rozgłosili fałszywą wieść o wykradzeniu ciała Jezusa. Woleli uciec się do kłamstwa niż przyjąć prawdę znaku, o który sami niegdyś prosili. Tragedia niewiary Izraela.
Co zatem robić? Odpowiedzi udziela św. Paweł:
"Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą." (1 Kor 1,22-24)
Zamiast szukać znaków, trzeba nam głosić Chrystusa. A Boża logika dla człowieka niezgłębiona sprawia, że wtedy znaki mnożą się na naszych oczach. Zupełnie niespodziewanie i nieoczekiwanie. Może dlatego, że Bóg zdecydowanie przerasta nasze największe oczekiwania.