środa, 11 listopada 2009

Chwała bohaterom

11 listopada to dzień, w którym przed naszymi oczami stają sylwetki tych, którzy odeszli niesieni na symbolicznej tarczy historii, bohaterów walk o wolną, niepodległą Polskę. Oni jednak walczyli o coś jeszcze. Walczyli o to, na co składa się pełne człowieczeństwo: o prawdę, honor, szczerą miłość. Ludzie szlachetni, zdolni do najwyższych poświęceń w służbie najwyższym wartościom. Bohaterowie. Niezwykli w swojej zwyczajności. Ludzie tacy, jak my, a jednak tak bardzo od nas inni. Przejrzyści. Prawdziwi. Dla których "tak" znaczy "tak", a "nie" znaczy "nie". Za ich krew nie ma i nie będzie rekompensaty. Ich śmierć widnieje jak sztandar trzepoczący pochwałę męstwa i wartości oraz pogardę dla obłudy, zdrady i prywaty. Jednak Ojczyzna płacze, bo bardziej niż martwych potrzebuje bohaterów żywych, zdolnych przemieniać ziemską rzeczywistość.
Co dziś zostało nam z bohaterów? Czy za patriotyczną pieśnią, kwiatami przed pomnikiem i patetycznymi przemowami władców stoi coś więcej niż tylko forma? Co byłoby gdyby dzisiaj zawisło nad nami widmo wojny? Czy zdołalibyśmy stanąć na wysokości zadania, jak stanęli nasi przodkowie przed laty? Takie i inne pytania cisną się do głowy w ten deszczowy, a przez to jeszcze bardziej refleksyjny Dzień Niepodległości.
Wróćmy jednak do nich - bohaterów. Skąd się wzięli? Skąd się nadal biorą? Jaka kuźnia potrafi wykuć ze zwyczajnego człowieka, pełnego wątpliwości i rozterek, dylematów i słabości - pomnikową postać bohatera, gotowego zapłacić najwyższą cenę za to, co naprawdę ważne? Odpowiedź streszcza się w trzech słowach. Bóg. Honor. Ojczyzna. Niezwykły jest dialog z filmu "Śmierć rotmistrza Pileckiego". Ostatnia rozmowa Rotmistrza z żoną. Pozwolę ją sobie zacytować w całości:

"- Witold, kochany! Ja cię stąd wyciągnę. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jak się czujesz? Powiedz mi! Witold, jak się masz?
- Wykończyli mnie, Marysiu. Oświęcim... to była igraszka.
- Witold, o Boże! Witold! Będziesz żył! Posłuchaj, będziesz żył, ja na to nie pozwolę. Słyszysz?
- Nie, Marysiu. Nie rób nic. To nic nie pomoże. Nie upokarzaj się przed nikim. Nie warto.
- Pomoże, na pewno. Poruszę niebo i ziemię.
- Nie rób nic. Zabraniam ci!
- Nie możesz mi tego zabronić.
- A jak dzieci? Wszyscy im pewnie mówią, że ich ojciec to szpieg, zdrajca, zbrodniarz.
- Nie. One dobrze wiedzą, jaka jest prawda. Są dumne z ciebie. Powiedz, dlaczego nie wyjechałeś z Polski? Teraz się dopiero dowiedziałam: nie wykonałeś rozkazu swojego dowódcy, przecież byłbyś bezpieczny, dlaczego?
- Wszyscy nie mogli stąd wyjechać. Ktoś musiał tu trwać bez względu na konsekwencje!
- Nie zależało ci na życiu? Nie zależało ci na nas? Na rodzinie, na tym, żeby być z nami?
- Nie było nikogo, kto by mnie zastąpił. Miałem misję do spełnienia.
- Misję? A co z nami?
- Wychowaj dzieci na uczciwych ludzi. Może kiedyś dożyją innych czasów, lepszych czasów.
- O czym ty mówisz, co? Dlaczego ty tak mówisz, jak byśmy się mieli więcej nie zobaczyć?
- Kup im książkę: Tomasza a Kempis "O naśladowaniu Chrystusa" i każ im ją przeczytać.
- Nie trać nadziei, kochany, błagam cię, błagam cię.
- "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasza a Kempis. Niech ją czytają codziennie, jak Pismo Święte. Ta książka pomogła mi wytrwać w Oświęcimiu, dawała mi siłę tutaj.
- Pójdę do Bieruta, pójdę do Bermana...
- Zabraniam ci!
- Pójdę do wszystkich...
- Rozkazuję ci!
- Nie mogą mi zabronić, nie mogą mi odmówić, przecież są ludźmi! Mają takie same uczucia jak my!
- "O naśladowaniu Chrystusa", zapamiętasz?
- "O naśladowaniu Chrystusa"...
- Kocham cię!
- "O naśladowaniu Chrystusa"...
- Bądźcie dzielni!
- Witold, zobaczymy się!"

Jacy jesteśmy my? Ludzie, żyjący 60 lat po tym dialogu, 91 lat po wydarzeniach 1918 roku, 20 lat po obaleniu komunizmu? Czy będziemy mogli spojrzeć w oczy Pileckiemu i innym, jemu podobnym, kiedy przyjdzie pora i Pan czasu powoła nas do siebie? Czy może będziemy musieli ze wstydem spuścić głowę zważając na własną obłudę, małość i nieadekwatność?

I na koniec jeszcze jeden cytat. Też z Pileckiego. Napis, który wydrapał on na ścianie swojej celi na krótko przed swoją śmiercią: "Starałem się żyć tak, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć, niż lękać. Witold Pilecki. 1948 + "

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przykre, ale ten brak komentarzy też jest bardzo wymowny i nie świadczy o nas współczesnych najlepiej....

Teresa Sz. pisze...

Boża radość
Bóg stał się człowiekiem.
Pan, na Którego powtórne przyjście oczekujemy, jest blisko.
Jest tak blisko, że człowiek może stale przebywać w Jego obecności
i radować się spotkaniami z Nim.
Nasza radość ma być pozbawioną pychy radością w Panu.
Wielką radością jest doświadczanie bliskości i miłości Chrystusa.
Jednak największą radość daje świadczenie o Nim, na wzór św. Jana Chrzciciela.

Anonimowy pisze...

Bardzo interesujący film,ukazujący rzeczywistość tamtych czasów. Zastanówmy się wszyscy nad postawionym przez autora pytaniem :,,Czy będziemy mogli spojrzeć w oczy Pileckiemu i innym, jemu podobnym, kiedy przyjdzie pora i Pan czasu powoła nas do siebie?'' a gdy sobie odpowiemy, prawdopodobnie trzeba będzie pomyśleć nad zmianą czegoś w swoim życiu.