czwartek, 16 sierpnia 2007

Światło-Życie

Dwa greckie słowa ułożone w krzyż Chrystusa. Pośrodku grecka litera omega, znak Ducha Świętego, Sprawcy jedności. Także jedności Światła i Życia. I przebogata symbolika.

Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia. (J 8,12)

Z jednej strony to Jezus jest Światłem, które oświeca naszą drogę, wskazuje właściwy kierunek, nadaje sens naszemu życiu. Jest też Życiem swoich wybranych, nawet jeśli ich ziemskie życie dobiega końca, wiedzą, iż będą trwać w Nim.

Z drugiej strony - światło to wszystko, co mówi nam, jak winniśmy żyć, co robić, by stawać się każdego dnia lepszym, dojrzalszym chrześcijaninem; życie zaś to stan rzeczywisty, to wszystko, czym rzeczywiście jestem tu i teraz. I tu potrzeba sporo zachodu i łaski Ducha Świętego, żeby te dwa greckie słowa stawały się w nas jednością.

Kiedyś, w Tyńcu, zdziwiłem się bardzo, gdy ojciec opat przewodniczył Liturgii Godzin w kapie z wyhaftowaną foską na plecach. Dopiero później dowiedziałem się, że Oaza sobie tego znaku nie wymyśliła, ale że już od pierwszych wieków chrześcijaństwa fos-dzoe było znakiem wszystkich wierzących.

Dla mnie osobiście ten znak jest znakiem niezwykłym. Głęboko w pamięci przechowuję trzy wspomnienia z nim związane.

Maćkowice. 9 październik 1999 roku. Kaplica domu rekolekcyjnego, w której przyjąłem skórzaną foskę. "Czy chcesz być świadkiem Jezusa Chrystusa" - usłyszałem z ust Kapłana. A potem - "Bądź światłem i życiem". A potem radość, z którą wracałem do domu.

Przemyśl. 1 września 2001 roku. Bazylika Archikatedralna. Błogosławieństwo animatora Ruchu i przyjęcie krzyża animatorskiego z rąk Księdza Arcybiskupa. Krzyż. Tak upragniony i oczekiwany, że aż z pewnym niedowierzaniem nań patrzyłem.

Krościenko nad Dunajcem. Daty nie pomnę. Kaplica Chrystusa Sługi w czasie Eucharystii. Stałem przy ołtarzu, twarzą zwrócony do ludzi i moją uwagę przykuł witraż z tyłu kaplicy. Prosty, zwyczajny. A na nim - fos-dzoe. I wtedy coś mi powiedziało, że moje życie i powołanie zostało wpisane w ten znak. Minęło sporo czasu, ale zdania nie zmieniłem.

Czym jeszcze jest dla mnie ten znak? Okazją do rachunku sumienia - czy światło staje się we mnie życiem? Zobowiązaniem do działania. Przypomnieniem tego, co najważniejsze. Znakiem, z którym się w pełni utożsamiam i do którego całe życie trzeba mi dorastać.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kiedyś na studiach, za zajeciachz psychologii, jak mówilismy o dorastaniu to pan doktor powiedział, ze jest czas w życiu człowieka, kiedy intensywniej od innych sfer naszej tozsamosci rozwija się nasza duchowość. Wtedy ponoc dorastajacy ludzi mają skłonnosci do zapisywania się do OAZY. Długo potem myslałem nad tym. Zastanawiałem sie czy w moim życiu oaza to nie był tylko epizod?! i postanowiłem że pokazę innym sobą, swoim zachowaniem i postawą ze oaza to nie jest pewien okres życia- OAZA to całe zyciea Chrystus to Światło, które to życie prowadzi. Chciałem to zrobić nie ldatego zeby mnie podziwiali na uczelni, zeby patrzyli jak nawiedzonego albo dewotę, chociaż czasem tak pewnie jest. Moim celem było pokazać moim koleżankom i kolegom co to znaczy być szcześliwym człowiekiem.pozdrawiam

sanoczek:D pisze...

pierwszy raz z krzyżem animatorskim spotkałem sie w 4 klasie podstawówki na koloni Ram-u. I bardzo podobała mi sie postawa animatorów i to co robią. Wtedy pomyślałem że też tak chce. jakieś 3 miesiące temu rodzice spytali mnie czy chce należeć do oazy w mojej parafii. moja odp brzmiała negatywnie do tego tej propozycji. ale po tych 15 dniach spędzonych w hłudnie postanowiłem że chcę być w oazie i mam nadzieje że kiedyś zostanę animatorem :D

Marath pisze...

Dłuuugi czas Foska była dla mnie strasznie ważnym znakiem. Znakiem, który mocno wtopił się w moją tożsamość. Mam wrazenie ze wtopił sie tak mocno, z,e teraz została po nim blizna.
Nie wiem czy brakuje mi Ruchu, wiem że nie jest już moim miejscem i chyba czasem smutno mi z tego powodu. Dobrze ze są tacy ludzie jak Ty, jak Dawid, który wpisał sie wcześniej. Pokazujcie że da się iść z Ruchem przez całe życie, bo to ważne.