Każdy z nas doskonale pamięta obrazek z dzieciństwa. Może nawet wisiał nad czyimś łóżkiem i był ostatnią rzeczą jaką oglądało się przed snem. Dwójka dzieci przechodzących przez kładkę i piękny anioł rozłożystymi skrzydłami ochraniający nieświadomą niebezpieczeństwa parkę. Anioł Stróż. Pamiętam, że jedną z pierwszym modlitw, jakich nauczyła mnie Mama była modlitwa do niego. I choć zlepek słów "strzeż duszy" sprawiał mi wyraźne trudności, to jednak zapamiętałem tę modlitwę na całe życie. Była taka prosta, dziecięca, pełna wiary i ufności.
Potem dorosłem. I Anioł Stróż powędrował na półkę wraz z zabawkami dzieciństwa. I chyba tak to niestety z nim bywa w życiu wielu z nas. Pamiętam śp. ks. Piotra Lechowicza, który miał wielki kult do Anioła Stróża. Sam nie wiem, czy to przez wzgląd na niego czy też z prawdziwego szacunku dla mojego Niebieskiego Opiekuna śpiewałem wczorajszą Mszę mimo bolącego gardła. Tak czy inaczej wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów stało się okazją do tego, by coś sobie o nich przypomnieć, coś na nowo uświadomić.
Może przede wszystkim to, że nie są postaciami bajkowymi. Są jak najbardziej realni. Podobno widzą ich tylko dzieci i ludzie umierający. Osobiście nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział mojego Anioła Stróża. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że on jest. Był, jest i będzie. Nawet jeśli przestałem przyzywać jego pomocy. Będzie przy mnie nie dlatego, że na to zasługuję. Ani nawet dlatego, że mnie lubi. Po prostu - takie ma zadanie. Angelus znaczy posłany. Szczerze mówiąc, trochę mu współczuję. W ilu sytuacjach musiał ingerować, jak często chronił mnie przed złem, z którego istnienia nie zdawałem sobie nawet sprawy. Niezauważony, niedoceniany. I co najciekawsze, niewiele sobie robiący z mojego braku zainteresowania jego osobą. Szczęśliwy, bo może oglądać Boga. I to mu wystarczy. Jeszcze to, że może pełnić Bożą wolę.
Ks. Piotr często modlił się nie tylko do swojego Anioła Stróża, ale także do Aniołów Stróżów ludzi, z którymi miał rozmawiać, coś załatwić. Podobno taka modlitwa zazwyczaj była skuteczna. Przyznam , że i dziś w podobnych sytuacjach zdarza mi się przypomnieć sobie o Aniołach Stróżach. I nie ma w tym nic infantylnego, choć może to takie dziecięce.
Anioł Stróż. Jak ma na imię? Jaki jest? Jedna z najbliższych a jednocześnie najmniej znanych mi osób.
Kiedyś poznam mojego Anioła Stróża. Jak ja mu spojrzę w oczy? Może wyrwie mi się nieśmiałe: "Dziękuję", a może to wszystko nie będzie już miało znaczenia. Bo będziemy dzielić tę samą radość. O ile będę taki, jak on: pokorny, cichy, pełniący Bożą wolę. Będzie ciężko. Ale Anioł Stróż pomoże.